Dużo radości w pracy

To byl nasz drugi dzień zdjęciowy. Urządziliśmy sobie taki mały maraton sesyjny domów na wodzie we Wrocławiu.
Na pierwszy rzut poszło wnętrze.
Doczekaliśmy godziny kiedy słońce przeszło na wlaściwą stronę.
W kóncu przyszedł czas na bryłę.
Ewie zależało na ujęciach do filmu. Natomiast ja chciałam się zmierzyć z bryłą.
Alejandro wymyślił pływający podest. Coś cudonego. Przedłużenie tarasu na odległość liny.
Zachciało nam sie wykorzystać ten patent do naszych celów.
Po wielu próbach w końcu opanowaliśmy zasady sterowania tą jednostką pływającą.
Ewa miała fajne ujęcia. Niestety, zdjęcia, które powstały z podestu mnie się nie podobały.
W rezultacie musiałam wziąć aparat i statyw i pójść z Boltem na spacer na drugą stronę zatoczki.
Ostateczne zdjęcia domu powstały z krzaków.
Szkoda tylko, że słońce zostało zasłonięte przez chmury. Taki nasz los.
W końcu żyjemy w strefie wiatrow zmiennych.

Ktoś mógłby pomyśleć, że to strata czasu.

I to bląd. To była świetna zabawa. Jakże potrzbana w podczas pracy twórczej. Chwila rozlużnienia i powrót do zadań.

Bo w pracy nie może być ciągle poważnie...

Mózg potrzebuje się przewietrzyć od czasu do czasu :-)...

Inspekcja musi być

Pies i woda..

Kadr ustawiony, Parametry ustawione; Pies zabezpieczony. Bolcik jest nauczony aby podczas sesji nie zawracac gitary. Niestety, jak to pudel - ma parcie na szkło.

A tu znajdziecie hiszpański minimalizm:

DOM NA WODZIE - ALEJANDRO

 

Scroll Up